Leonid JAKOWYSZYN: „Zloty” gaz spali ukraińskich rolników?
Wieś była kolebką naszego narodu i czego się on doczekał? Jak wiadomo, urzędnicy państwowi „podpalili” nas, rolników, nie pochodniami, lecz i nie lżejszym dla nas sposobem, jaki naród nazywa „pętlą na szyi”. W rzeczywistości jest to prawie potrojenie ceny gazu ziemnego (około 42 tys. hrywien za tysiąc metrów sześciennych), trzykrotna cena saletry amonowej (36 tys. 600 hrywien za tonę), „złote” paliwo do maszyn i takie same ceny na części zamiennych do nich... Rozumiem, że kraj toczy wojnę, więc wszystko ma być dla frontu. Lecz nie można zapominać o tworzeniu bezpieczeństwa żywnościowego zarówno dla wojska, jak i dla zaplecza. Nawiasem mówiąc, rolnicy efektywnie napełniają budżet, również i dla potrzeb frontu. Powiedzmy, nasze gospodarstwo z nie tak to i dużym areałem ziemi (33 tys. ha) w ciągu miesięcy wojny wniosło do budżetu sto milionów hrywien, udzieliło wojsku innej pomocy. Teraz przy takiej cenowej „pętli” poważnie zastanawiamy się: czy następnej wiosny będziemy w stanie dokonać obsiewów. Nie mam wątpliwości, że ta kwesta niepokoi prawie wszystkich ukraińskich rolników. Bo już teraz produkcja większości upraw jest poniżej progu opłacalności — donoszą oficjalne ukraińskie środki masowego przekazu. Nietrudno przewidzieć, jaki będzie koszt naszej produkcji, którą zmuszeni będziemy uprawiać po nowych, porównywalnych do obdzierania ze skóry, cenach na paliwo, nawozy i sprzęt? Już obliczyliśmy: wyprodukowanie jednej tony ziarna kukurydzy będzie kosztować co najmniej 200 dolarów. Dwa-trzy lata temu w naszym gospodarstwie koszty własne tej produkcji należały do najniższych w Ukrainie, a nawet w Europie – do 70 dolarów. I to wtedy, gdy nie otrzymujemy od państwa ani grosza dotacji. Zmniejszaliśmy koszty produkcji rożnymi skutecznymi sposobami: zamiast drogich toksycznych chemikaliów wprowadziliśmy biologiczna metodę zwalczania szkodników, tworząc własne laboratorium produkcji trichogramów; nasza największa duma — fabryka z selekcji i wzbogacania nasion lepszych amerykańskich hybrydów kukurydzy (nasiona są dwa razy tańsze niż kupowanie od producentów), zbudowaliśmy system nawadniania itp. Rząd ukraiński tłumaczy trudną sytuacje gospodarcza wojną i wywołanym przez nią światowym kryzysem gospodarczym. Rzeczywiście, w Europie i nawet w Stanach Zjednoczonych ceny gazu, paliwa i nawozów poszybowały w górę. Ale tam przeznacza się miliardy na pomoc producentom, przede wszystkim i rolno-spożywczej produkcji. W Ukrainie deficyt budżetowy zbliżył sie do 500 miliardów hrywien. Czy ktoś prognozuje na ile wzrośnie ten deficyt, jeśli masowo zmniejszy się produkcja rolna? Wpłynie to na jeszcze jeden negatywny problem współczesnej Ukrainy: Bank Światowy obliczył, ze gospodarka Ukrainy kurczy sie osiem razy szybciej niż rosyjska. Prezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju Odile Renaud-Basso powiedziała, że Ukraina musi otrzymywać co miesiąc 3-3,5 mld dolarów, w przeciwnym razie — grozi jej upadek. Czy naprawdę można zatrzymać te druzgocące procesy przy wyraźnym niszczeniu własnej gospodarki rolnej, jaka nawet na początku wojny była uważana czy nie za najbardziej stabilną, i do walki za sprzedaż ukraińskiej produkcji rolnej na rynku światowym włączyli sie przywódcy wiodących krajów? A ile tej produkcji ukraiński rząd planuje otrzymać w przyszłym roku, zarzuciwszy na nasze szyje „pętle”? Ilu mieszkańców wsi pozostanie bez pracy? I nie są oni tak bystrzy jak mieszkańcy miasta, którzy milionami pobiegli za granicę. Obawiam się jednak, że pobiegną tez i wieśniacy — ich, rolników z dziada pradziada, lepiej podejmować będą w tejże najbardziej przyjaznej Polsce, skąd już wyjeżdżają „pokrętni” patriotyczni Ukraińcy. Ale oni i w Ukrainie nie wprzęgną sie do pługa. Kto zapewni bezpieczeństwu żywnościowe walczącej Ukrainie? A to bezpieczeństwo, jak już zaznaczyłem, jest nie mniej ważne niż obrona przed najeźdźcami. Ale śmierć z głodu jest nie mniej tragiczna niż śmierć od kul czy pocisków. Otóż przy tak nieodpowiedzialnej polityce rządu wobec rodzimej gospodarki rolnej, mimowolnie nasuwa sie bolesne dla serca pytanie retoryczne: „Jakie państwo budujemy dla wejścia do Unii Europejskiej? Ukraina bez ukraińskich rolników? Bez tych, od których pochodzi cały naród ukraiński?” Kto nas zastąpi? Kto bardziej od nas kochać będzie ziemię ojczyznę, sprawniej i troskliwiej będzie na niej pracował? Kto bardziej odpowiedzialnie od nas spełni testament dawnych przodków naszych: „Nie wypuszczaj ziemi z rąk, bo twe dzieci cię przeklną?”. Ile przelano krwi, ile głów ukraińskich ofiarowano za Mateńkę-ziemię? Obecnie wybrana przez nas władza stwarza nam takie warunki, przy których będziemy zmuszeni pozostawić żywicielkę nie zasianą, albo zupełnie zrezygnować z niej na rzecz bogatszych obcokrajowców, nawet bez walki. Mając własne, najbogatsze w Europie, złoża gazu, ropy, węgla i metali zmuszeni jesteśmy kupować je po drakońskich cenach, ustanowionych nie wiadomo gdzie niby dla jakiejś dziko zahukanej kolonii? Koło ziemi i chleba, jak na wojnie: nie wiesz, gdzie czeka cię upał lub grad, ulewa w czasie żniw lub choroba roślin Cale swoje świadome życie poświeciłem rolnictwu. I nigdy nie zapomnę mądrej rady mojego niezapomnianego zwierzchnika i nauczyciela, żołnierza walczącego na frontach Drugiej wojny światowej, mądrego kierownika rejonu Dmytra Timofijowycza Kajgorodowa, wypowiedzianej pierwszego dnia mojej pracy na stanowisku naczelnika rejonowego zarządu rolnictwa w obwodzie rówieńskim ponad pół wieku temu. „Koniecznie przysłuchuj się do ziemi. Koło niej i koło chleba, jak na wojnie: nigdy nie wiesz, gdzie czeka cię podstępny wróg — upał lub grad, ulewa w czasie żniw lub choroba roślin i szkodniki. Kiedy sercem odczuwasz ziemię, doświadczenie naukowe porównujesz z nagromadzoną przez wieki włościańską mądrością, konsekwencje wywołane przez żywioły będą znacznie mniejsze niż wtedy, gdy bezradnie rozkładać ręce i wszystko zrzucać na pogodę”. Pamiętając tą mądrą wskazówkę, podniosłem zaniedbaną w latach 1970 i 80-tych gospodarkę Majniwskiej (Bobrowyckiej) państwowej średniej szkoły rolniczej, kiedy już w czasie niepodległości Ukrainy przekształcałem gospodarkę planową na gospodarkę rynkową w rozwijając S z o.o. „Ziemia i wolność” . Przydała mi się z ta nauka i wtedy, gdy trzeba było słuchać nie tylko i nie jedyne do kaprysów natury (jaka bezie pogoda na wiosnę, podczas żniw, jesienią), ale i do niedołężnej polityki cenowej na gaz, nawozy, paliwo i maszyny „niezależnych” urzędników. I nie tylko słuchałem, ale i niezwłocznie reagowałem, chroniąc gospodarstwo i całą jego załogę przed nierzadko głupowatymi niedołężnymi decyzjami, przedwczesnymi reakcjami na wyzwania tzw. zagranicznych partnerów. Najbardziej aktualne i obecnie wyzwanie wymaga szczegółowej uwagi, ponieważ dotyczy ono kwestii drogiego i deficytowego gazu.Pierwszy poważny dzwoneczek z Rosji rozległ się w 2010 roku. Wtedy, 5 lipca opublikowałem artykuł w gazecie regionalnej „Czernihiwszczyna” pod tytułem „Czy nie spalimy Ukrainy „złotym” gazem?” W tym samym roku w kwietniu Ukraina podpisała „Porozumienia Charkowskie”, oddając Rosji bazę w Sewastopolu w „dzierżawę” na 25 lat, otrzymując w zamian zniżkę w wysokości 100 USD za tysiąc metrów sześciennych gazu. W rzeczywistości Ukraina płaciła za rosyjski gaz o 21% więcej niż Polska, o 24% więcej niż Węgry i o 31% więcej niż Rumunia. Oprócz tego ilość ujętego w umowie gazu dla Ukrainy była również większa niż jej potrzeby w 2010 roku. Za niewybrany gaz Ukraina, wedle umowy, powinna była zapłacić Rosji. Można byłoby zmniejszyć zużycie drogiego gazu kosztem znacznie tańszej energii elektrycznej, ale jej eksport wzrósł o 66 procent, a produkcja wzrosła tylko o 3 procent. Dla państwowych urzędów i instytucji edukacyjnych zaczęli kupować drogi gaz, 1,5–2 razy droższy niż założona w budżecie Ukrainy cena. O tej i innej nieodpowiedzialnej niedołężności pisałem w artykule, ale dla mojego gospodarstwa wraz z zespołem naszych specjalistów znalazłem skuteczne sposoby na zmniejszenie zużycia drogiego rosyjskiego gazu. Przede wszystkim dokupiliśmy dwadzieścia kombajnów John Deere w celu skrócenia okresu zbioru kukurydzy do jednego miesiąca i rozpoczęcia zbioru kukurydzy przy wilgotności ziarna około 20%, a nie 30%, jak to było wcześniej. Na dosuszaniu ziarna zaoszczędzamy setki tysięcy metrów sześciennych drogiego gazu, i zbiór kukurydzy nie przewlekał się do późnej, deszczowej jesieni. Centralne biuro, inne pomieszczenia związane z bytem obecnie ogrzewamy pelletem, produkcję jakiego uruchomiliśmy w warsztacie naszego gospodarstwa, w którym przerabiamy na paliwowe granulki tysiące ton odpadów uzyskanych podczas czyszczenia ziarna przywiezionego od kombajnów. Wcześniej, za jeden sezon zbiorów kukurydzy ponad piec tysięcy ton takich odpadów wywoziliśmy na wysypisko śmieci. Pracowali nad zmniejszeniem innych kosztów produkcji ziarna. Na przykład wybudowaliśmy potężny terminal do przechowywania bezwodnego amoniaku, kupowaliśmy go wtedy, gdy cena była najniższa, — nie w sezonie stosowania tej gazopodobnej azotowej substancji odżywczej. Ci, którzy nie maja terminala, sprowadzają amoniak i stosują go, jak to mówią, z kół jesienią lub wczesną wiosną, a wtedy i cena jest odpowiednia. Obecnie w Ukrainie nie ma bezwodnego amoniaku, fabryka w mieście Dnipro została zdemontowana. Nie kupisz tej podkarmiającej substancji i Rosji. A korzyść od jej stosowania nie tylko w cenie, a i w odżywczych substancjach — jest ich dwa razy więcej niż w granulowanej saletrze amonowej. Otóż mniej jest balastu, który zakwasza glebę. Teraz, aby wzbogacić pola na 30 tys. hektarach pod zasiew kukurydzy, trzeba kupić saletry za ponad 11 milionów dolarów, czyli na sumę wielokrotnie większą niż byłby wydatek na bezwodny amoniak. Oprócz tego korzyść od stosowania saletry granulowanej będzie mniejszą. Skąd wziąć te dodatkowe miliony, kiedy realizacja zeszłorocznej produkcji stoi pod wieloma znakami zapytania? Tym bardziej, że cena kukurydzy w Ukrainie jest o 50–70 dolarów za tonę niższa niż na świecie. I to tylko statystyka, a w rzeczywistości europejscy „partnerzy” myszkują w Ukrainie, szukając gdzie można by kopic tonę kukurydzy za 100-150 dolarów. Możne nasz rodzimy rząd nam pomoże? Ale on, widzę, że potrafi tylko bawić się w ceny i nakładać pętlę na szyje rolników. Czytałem w mediach, jak 8 października 2021 r. wicepremier, minister gospodarki Ukrainy Oleksij Lubczenko oświadczył, ze w 2022 roku przedsiębiorstwa będą kupować gaz po 350 dolarów za tysiąc metrów sześciennych — 9,2 tys. hrywien. Powiadają, a cena w Europie przekroczy 55 000 hrywien w przeliczeniu na ukraińskie pieniądze. Te prognozy można teraz spisać wojnę. A na kogo zwalą idiotyczną grą cenową? Rok temu Oleksij Lubczenko określił koszt wydobycia gazu w Ukrainie na 3 tysięcy hrywien za tysiąc metrów sześciennych. Ta cena wydobycia wzrosła zbytnio w bieżącym roku. Lecz dla uzyskania kilku dodatkowych milionów do budżetu, postanowili ustalić lekkomyślny czynsz za wydobycie gazu, który okazał się wyższy niż cena gazu, jaka była wówczas. W rezultacie ograniczyli wydobycie ukraińskiego gazu i nie pomogli krajowym producentom: w tej operacji cena na gaz poszybowała do 46 tysięcy hrywien za tysiąc metrów sześciennych, potem obniżyli ją do 42 tys., zmniejszając nieznacznie czynsz za wydobycie krajowego gazu. Nasze gospodarstwo, niewielkie na tle wielkiej Ukrainy, znalazło sposoby na ograniczenie zużycia drogiego gazu z importu. Czy naprawdę w rządzie nie ma światłych głów aby zorganizować na szeroką skalę redukcję zużycia „zlotego” gazu, aby było co przeznaczyć na niezbędne potrzeby produkcyjne? Jeśli nie wystarcza własnych klepek, to pożyczcie ich je na jednorazowy „wynajem”, powiedzmy, od Holendrów. Kraj należny do liderów w wydobyciu gazu (ale głównymi odbiorcami gazu są tam przemysł chemiczny i metalurgiczny), a także zajmuje jedno z pierwszych miejsc na świecie pod względem ilości nawozów chemicznych wysianych na hektar, gdzie uzyskuje do 100 kwintali pszenicy i 500 kwintali ziemniaków. Gaz dostarczany jest do największego na świecie kompleksu cieplarnianego. Tani gaz otrzymuje hodowla zwierząt, jaka przoduje na świecie w eksporcie produktów mlecznych i mięsnych. Zamiast tego pomieszczenia mieszkalne, przede wszystkim te oddalone, nie są podłączone do gazociągów, ale do znacznie tańszej energii elektrycznej. Wprowadzono inne rozsądne wykorzystanie gazu rodzimego wydobycia. Ukraina pod względem terytorium jest 10 razy większym od Holandii państwem, ukraińska ziemia jest żyźniejsza, jest więcej kopalin użytecznych, a lud wiejski pracowity. Czego nie wystarcza, aby żyć po ludzku, bez rządowych „pętli” na szyjach rolników i innych producentów? Przeciętnym ludziom także nielekko obecnie się żyje, tym bardziej, że nie są oni bezpieczni wobec potworności wojny. Dziekujemy, Unia Europejska i USA pomagają, abyśmy nie umarli z głodu i aby jak najmniej ludzi zginęło od okupantów. Chociaż pod względem bezpieczeństwa żywnościowego, ukraińscy rolnicy są w stanie sami zaopatrywał swoich ludzi niezbędnymi artykułami żywnościowymi. Do tego trzeba całkiem niewiele nawet w obecnej trudnej sytuacji: rodzima władza powinna rozsądnie i odpowiedzialnie dbać o gospodarkę narodową i naród ukraiński. Urzędnicy mieli by już dawno uświadomić sobie, że Ukraina powinna stać się państwem, które szanuje samo siebie i nie martwic sie, czy inni je szanują. Nawiasem mówiąc, przez brak uświadomienia sobie tej mądrości, iluż to już politycznych przywódców znalazło się na marginesie historii, żadnemu z naród nie postawił pomnika wdzięczności. Czy nie jest to pouczając lekcja dla młodych następców? Leonid JAKOWYSZYN, Bohater Ukrainy, dyrektor generalny spółki z organiczną odpowiedzialnością „Ziemia i wolność”, doktor nauk ekonomicznych, publicysta